poniedziałek, 24 czerwca 2013

001. my jedi skills you will like

Chciałam wymyślić ciekawy sposób na przedstawienie się. W liceum powiedziano mi, że na początku drobny żarcik rozluźnia atmosferę, ale na tyle przesiąknięta jestem czarnym poczuciem humoru, że wielu osobom może się to nie spodobać, więc chwilowo sobie to podaruję. W zasadzie trochę stresuję się pisząc kolejne słowa, bo przecież ja JA zaczynam właśnie swojego pierwszego w życiu bloga modowego, który faktycznie być może kiedyś stanie się czymś naprawdę fajnym, lub po prostu zniknie gdzieś tam pomiędzy innymi blogami prowadzonymi przez osoby, które znają się na modzie i traktują ją poważnie. 
***
I wanted to come up with an interesting way to introduce myself. In high school I was told that at the beginning a fine joke relaxes the atmosphere but I'm really into black humor and many people may not like it so I'll just shut up. In fact, I'm a little bit nervous to write next words, because that's my first fashion blog that one day may become something really cool or just disappear somewhere among the other blogs run by people who know a lot about fashion and who treat it seriously.

Allons-y Alonso!


W mojej szafie roi się od koszulek z Gwiezdnych Wojen. Większość z nich jest jednak czarna bądź bura, a ostatnio rodzice stwierdzili, że ubieram się zbyt ponuro, więc powoli zaczynam to w sobie zmieniać. Dlatego też proszę Cię, jeśli zobaczysz, że mam na sobie coś czarnego - zdziel mnie w głowę mówiąc, że przecież nie jestem z Nocnej Straży. 

***
My closet is full of Star Wars t-shirts. Most of them are black or dun and recently my parents said that the way I look is too dark, so slowly, I'm changing myself. Hope I'm doing it well. Therefore, if you see I'm wearing something black - slap me in the face saying I'm not from the Night's Watch. 



Koszulkę, którą widać na zdjęciach kupiłam jakiś czas temu w Reserved na dziale męskim. Z przykrością stwierdzam, że działy kobiece jak dla mnie świecą pustkami. Nie ma tam nic co warte jest mojej uwagi, no, chyba, że ciekawe buty, na które przeciętnego, niepracującego studenta najzwyczajniej w świecie nie stać. A przecież nie o to chodzi, prawda? Rozumiem, że produkcja towaru trochę kosztuje. Transport również. Ale ceny powinny być dostosowane do środowiska, do klientów. Nie mówię już o takich osobach jak ja, które widząc trzycyfrową (ba, głupie 70 zł już przyprawia mnie o dreszcze) cenę na pudełku z butami dokładnie muszą wszystko przekalkulować i przemyśleć swoje priorytety, po czym z reguły wychodzą ze sklepu z pustymi rękoma, no bo kurcze, przecież jest tyle innych rzeczy, na które można wydać te pieniądze, dlaczego mam akurat kupować za nie buty? (Skoro mogę, przykładowo, kupić sobie kolejne cztery książki)
***
T-shirt you see in the pictures I bought some time ago in the men's clothing department in  Reserved. I have to say that women's departments are really empty. Absolutely nothing worth my attention, well, maybe shoes are cool but they are for an average, not working student simply too expensive. And that's not the point, is it? I understand that the production of some commodity costs. Transport too. But prices should be adjusted to the customers, right? Not mentioning people like me who, when they see a three-digit (nay, stupid 70 already makes me shudder) price on the box with shoes, have to recalculate and rethink their priorities and usually come out the store empty-handed because oh come on, there are so many other things I can spend the money on. Why should I buy the shoes? (When I can, for example, buy four books)



Love ya, 
live long and prosper! 

2 komentarze:

  1. Bardzo dobrze powiedziane/napisane. Mnie sklepowe ceny powalają, dlatego lumpeksy i wyprzedaże to moi przyjaciele ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog <3
    Zapraszam do mnie :)
    http://jessicaa-moda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń